Wendy spodziewa się cudów! cz. 2
„Napisałam sobie na dużej kartce W tym tygodniu spodziewam się CUDÓW! I czekam na nie już drugi.” To cytat Wendy, która dokonała zmiany. Trwała z nadzieją przy swoim Piotrusiu okazując mu tyle ciepła ile potrafiła. Wendy choć tkwi w ciszy to jeszcze z nadzieją, na zmianę sytuacji, na kontakt, na cud…?
Patrzy z daleka na niego choć on jej nie widzi. Dlaczego znowu musiała spotkać go przypadkiem? Dlaczego tych przypadków jest między nimi tak wiele i co los chce jej przez nie pokazać? Takie myśli nieustannie płynęły w jej głowie.
Sinusoida zdarzeń, seria pomyłek , teatr uczuć, momentami komedia sytuacyjna, kawalkada słów, promenada zapomnień, przyciąganie odpychanie aż w końcu kropka. Tak w wielkim skrócie mijały tygodnie między tymi dwojga.
Aż stało się. Tak… w końcu nie wytrzymała. Po kolejnej próbie sił, kiedy on zaczął uciekać wyznała mu co czuje. Może tak trochę w afekcie. Powiedziała jednak prawdę. O miłości, którą czuje od dawna, nie ślepej acz kompletnej. Takiej jaką się czuje do człowieka, kiedy akceptuje się go całkowicie z wadami, takiego jakim jest, ciepłego, raniącego, z nieokrzesanymi opiniami na temat życia czy sposobu traktowania kobiet, związków, rodziny.
Zaprzeczenie – najprostsze narzędzie obronne dla kogoś kto tak boi się miłości i zaangażowania. On się bał, bardzo, całym sobą, nie mogła mu pomóc. Z tym Piotruś musi poradzić sobie sam. Pozostało jej tylko odejść. Teraz trwa, w oczekiwaniu na cud…
Zaufanie i wiara – te słowa najlepiej zdają się określać uczucie tej kobiety do tego mężczyzny. Zaufanie to, które czasem nadszarpywane, nadal trwa widząc iskierki w jego oczach. Nadzieja z kolei przywołuje wiarę do porządku, nie pozwalając jej odejść - wierze, która usilnie tkwi w przekonaniu, że on jest wyczekanym przez nią człowiekiem, choć nie zdołał jeszcze w to uwierzyć. I ta właśnie wiara, zaufanie, nadzieja i miłość trwają razem i akceptują go takiego jakim jest.
Gdyby tylko on zechciał to zauważyć. Niczego więcej nie byłoby jej trzeba…
Zapewne ktoś z Was, Czytelników powie sobie, po co o tym piszę? Historia, którą sprzedaję tu w kawałkach zapewne może zbiec się z niejedną drogą czytelniczek. Ta historia potrzebuje detektywa, rozwikłania, magicznego środka, który pomoże wszystkim tym będącym i tkwiącym w zawieszonej relacji pójść dalej.
Odnalazłam pewien drogowskaz w „Mini książeczce” Byron Katie. Autorka podaje prosty sposób w czterech krokach. Pomyśl o konkretnej sytuacji, która zaprząta twoje emocje kolejno zadaj sobie pytania: Czy to prawda? Czy możesz absolutnie wiedzieć, że to prawda? Jak się czujesz, jak reagujesz gdy myślisz o tej myśli? A kim byś była bez niej?
Gdybyśmy odnieśli się do sytuacji powyżej należałoby zatem zadać sobie pytanie czy Wendy czeka na cud? Czy sytuacja miedzy tymi dwojga jest już zakończona? Czy on naprawdę nie jest nią zainteresowany?
Kolejno nalezy zastanowić się czy rzeczywiście tak jest. Czy absolutnie Wendy może wiedzieć, że on się wycofał i czy na pewno nic już między nie ma i nie będzie?
Wendy powinna zastanowić się także co to uczucie wycofanie, końca lub jego braku w niej powoduje?
I kim byłaby bez tej myśli?
Kim byłabyś Wendy bez myśli, że już go nie ma w Twoim życiu?
A Ty Piotrusiu? Co poczujesz jeśli ją przegapisz? Co jeśli ona odejdzie a ty obudzisz się z myślą, że nie zauważyłeś miłości swego życia? Nie pozwól jej odejść…
Powyższe pytania to moja dowolna interpretacja wskazówek Byron Katie. A wszystkim szukającym drogowskazu w swoim życiu polecam tę książkę, która może stać się przełomem w waszym myśleniu i postępowaniu na co dzień.
(aut. J.)
Kolejne części perypetii Piotrusia i Wendy już wkrótce.