Fascynacja wydobywaniem dźwięku

Z cyklu KOBIETY STĄD rozmawiamy z ełczanką Wiktorią Zawistowską, mezzosopranistką, absolwentką Akademii Muzycznej w Krakowie.

– Pani Wiktorio, skąd wzięło się zamiłowanie do muzyki operowej?

– To nie przyszło tak samo z siebie, bo nie mam muzycznych korzeni. Zafascynowało mnie wydobywanie z siebie dźwięku. Muzyka rozrywkowa jest o wiele łatwiejsza do wykonywania, w  operowej trzeba cały czas pracować ciężko pracować, żeby utrzymać poziom wokalu. Muzyka operowa jest to bardzo emocjonalna muzyka, ja jako ekstrawertyk lubię ten rodzaj emocji. Utwory operowe to wysublimowane pieśni mające różne odcienie pozwalające także poznać inne kultury.

– Jakie są Pani inspiracje muzyczne?

– Cały czas jest to coś nowego, w zależności od realizacji projektu, nad jakim pracuję. Muzyka operowa jest historyczna, dużo czasu spędzam nad zgłębieniem okresu jej powstania. Szukam inspiracji, by kształtować swój głos. Szukam śpiewaków, opracowań. Dzięki te muzyce uczę się też języków. Teraz na przykład hiszpańskiego. Chodzi o to, by być wiarygodną,  rozumieć wykonywany tekst, a nie tylko go odtwarzać. Teraz szukam też inspiracji ucząc wokalu w Szkole Muzycznej w Krakowie.

– Często Pani koncertuje?

– Zależy to od okresu w ciągu roku, ale tak. Teraz kalendarz mam wypełniony do listopada. Są to zarówno przygotowania do przesłuchań, realizacje, jak i projekty własne.

– Który koncert był dla Pani największym przeżyciem?

– Była ich sporo, ale jeśli miałabym wybierać, to  było wykonanie opery Mozarta na scenie Państwowej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Śpiewanie opery jest zdecydowanie czymś innym niż wykonywanie koncertu. Kolejny ważny koncert był w Wenecji w Bazylice św. Marka z zespołem kameralnym „Kolegium Zieleński”. I jeszcze do tej listy dodałabym występ w orkiestrą Filharmonii Krakowskiej – w drugim akcie Ryszarda Wagnera, gdzie dyrygował pan Gabriel Chmura.

– Jest Pani bardzo młoda, ale na pewno są już plany na przyszłość?

– Przede wszystkim stabilnie rozwijać się. Chciałabym też współpracować z operą w Krakowie.

– A jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Ełk?

– Ełk to, gdzie żyłam i uczyłam się. Tu spędziłam pierwszy etap swego życia, ukształtowałam się emocjonalnie, uwrażliwiłam na muzykę, stawiałam pierwsze kroki na scenie, poznawałam własny głos. Gdy tylko mam czas, to jadę do Ełku. Wszędzie powtarzam, że jestem Ełczanką i że jest to jedno z najpiękniejszych miast, do których będę wracać. Nie do przecenienia są lata spędzone w Ełku. Wykonując jednak ten rodzaj muzyki muszę współpracować z dużymi ośrodkami. Gdyby taki był blisko Ełku, pewnie bym wróciła.

– Teraz akurat będzie Pani koncert w Ełku, w sobotę, 13 września.

– Koncert Muzyczne Krajobrazy Hiszpanii to projekt, w którym będzie można usłyszeć klasyczne pieśni hiszpańskie Fernardo Obradorsa inspirowane tradycyjną muzyką flamenco oraz kulturą Hiszpanii. W drugiej części pojawią się słynne arie Carmen, a także inne utwory powstałe z fascynacji gorącym klimatem Hiszpanii.  Serdecznie zapraszam.

– Dziękuję za rozmowę.